Archiwum kwiecień 2006


kwi 15 2006 When The Sun Goes Down
Komentarze: 9
Siema, Siema...No no no...tak tak...wiem wiem...szpoko szpoko...bez nerwow...Ja wiem...wiem ze was zawiodlem...ale nie musicie sie odrazu wydzierac...wiem ze mialem pisac co 3 dni...ale jakos nie mialem weny...to po pierwsze...a po drugie bylem czyms...a raczej kims zajety...i rozumicie...I na samiuskim chociarz nie takim samiuski poczatku musze wam oznajmic ze...UWAGA UWAGA!!...nota nie bedize krutka...wyobrazcie sobie...ta jest z 2 tygodni a tamta byla z 8 dni...X/X/...wiec jak jakies reklamacje to nie do mnie tylko do...hmmmm...DO KOMPTERA...TAK TO JEGO WINA...TO PRZEZ TEGO DZIADA!!!!(jak ja lubie zrzucac na kogos wine)...Ta note bede pisal w napewno lepszym nastroju niz poprzednia...bo sie troche wydarzylo dobrego...a nawet lepszego niz dobrego...chociarz jakies 40 min temu jeszcze mialem ostrego dola...ale pewna osoba mi poprawila humorek...no i jeszcze OLO...ten to zoim...dzisiaj deszcz napie...dziela a ten i tak u mnie byl zeby mnie wspomuc w potrzebie...i sobie tak mysle...ze ten to by nawet w churagan przylecial do mnie XDXD...A...i jeszcze musze podziekowac mojemu notatnikowi w kompie...w ktorym sobie sprytnie zapisuje co w jaki dzien robilem...gdyby nie on...oj...noty byly by 3 razy krytsze...wiec dziekujcie mu...ale tak szczerze to ja na waszym miejscu to bym zrobil jakiego Splinter Cella do mnie na chate...i po cichaczu usunal bym go...bo ja nie wiem jak wy mozecie te noty czytac...ja to bym wowle nie wchodzil na tego bloga...bo to sa tortury a nie czytanie...ja sam jak napisze note to zawsze ja potem czytam...i nie wiem jak wam sie chce je czytac...a ja musze to robic 2 razy...najpierw pisze...a potem czytam...MASAKRA!!...Dobra to jedziem z tym "koksem"...
Ostatnio opisywalem...hmmm...jush sprawdzam w notatniku...ach...jest...piatek...wiec teraz sobota...i widze ze pisze mi "OLO u mnie"...hmmm...i wlasciwie to wiem tyle co ten notatnik...bo nie wiem co gdzie i jak sie dzialo...pewnie OLO wciumkal u mnie obiadek i te sprawy...potem jaki dworek i te sprawy...Niedziela...aaaaa...tutaj to sie wykaze pamiecia...i powiem wam tyle ze....UWAGA UWAGA!!...gralem w pilke...XDXDXDXDXDXD...tylko ze maly problem byl...a mianowicie taki ze...kondycja...kondycja...taaaa...ja to jej wlasciwie nie mam jush wowle...niedosc ze papierosy...to jeszcze nie gralem w gaŁe jakies 2 lata...bo nie przypominam sobie zebym cos w tamtym roku gral...napewno cos tam sie pyknelo...ale nie tak jak kiedys...pobiegalem 30 min...i myslalem ze "pluca wypluje"...kiedys to sie biegalo 2 h w 30 stopniowym upale...i byl gicior...a teraz...X/...jush sie do tego nie nadaje poprostu...jush z tego wyroslem ...W poniedzialek to byla tak ze bylo tak...tatus moj kochany kupil mi komoreczke...XDXDXD...Sony Ericksona k300i...musialem sie pochwalic...XDXDXD...i teraz tak patrze w notatniku ze mi pisze "U Misi"...tylko jest maly problem...nie wiem z kim tam bylem...hmmmmm...raczej z OLEM sie tam znajdowalem...ale czy na pewno...to sie okaze pewnie w komentach...a licze na to ze bedize ich duzo...We wtorek byla wycieczka do...hmmm...wlasnie gdzie to bylo...bo jush nie pamietam...skleroza nie boli jak to mowi Masti...aaaaaa...jush wiem...do Legnickiego Pola??...jakos tak...bylismy w muzeŁum...jaki klasztor czy cos w tym stylu...ni chu...nie wiem jaki to byl klasztor...ale cos zwiazane z...benedyktami??...pfff...nie wiem ...moze i tak...wiem ze bylo calkiem zajebiscie...XDXD...potem musialem pogadac z Ula...i tak tesh sie stalo...po wycieczce poszedlem z Ula i sobie wyjasnilismy kilka spraw...W srode byla "wycieczka" do "teatru"...a tak naprawde to do atrium...z poczatku wszyscy mysleli ze bedize lipa...i potem tesh pewnie tak mysleli...ale ja sie przyznam i powiem ze mi sie to nawet podobalo...bo podziwiam tych co tak potrafia wyjsc na scene i zagrac cos...ja to bym sie zesr...zestresowal bym sie i nie wyszedl bym...wiadomo co tam sie dzialo w tym atrium...czyli teksty typu "zamknij morde" itd...jak dla mnie nie bomba...na pocaztku ogladalem ale po jakiejs godzinie postanowilem sie kimnac...i troche pospalem...potem sobie ESKI posluchalismy z Kozakiem...po atrium odprowadzilem Ule do domciu...po powrocie do domciu wyszedlem sobie znowu pograc w nozke...W czwartek po lekcjach przybyl do mnie OLO...i zrobilismy sobie kulturalny picnic (czyt. piknik)...zamiary byla takie zeby sobie kupic co nie co piwka...nie za bardzo wyszlo...i kupilismy 2 tymbarki litrowe...i 2 paczki czipsow...XDXDXD...i tutaj nasuwa sie pytanie...czy my spadamy na psy czy sie poprawiamy...niech kazdy sobie odpowie na to pytanie...bo ja sam nie wiem...Piatek byl bardziej ekscytujacy??...hmmm...to sie zaraz okaze...W szkole na w-fie mielismy ogladac ponoc "mecz"siatkowki...to nawet dobrze...bo mi sie nie chcialo cwiczyc i nie wzialem nawet stroju...i siedzielismy na trybunach i ogladalismy "mecz"...nie wiem moze i ja sie myle...ale jak na moj gust...to mecz to mecz...a nie bieganie w kolko...rozciaganie sie...throwanie (czyt. trołanie (z ang. rzucanie)) pilka do siebie...lezenie na ziemi...i takie sprawy...jak na moj gust to to jest raczej rozgrzewka a nie mecz...no ale co sie bede z w-fista sprzeczal...on lepiej wie...wkoncu jak w-fista mowi..."No chlopaki...nareszcie zobaczycie mecz siatkowki na wysokim poziomie" to co mu nie uwierze...na fizyce "prawie" ucieklismy z fizyki...w sumie to do ucieczki cala klasa zbierala sie jakies pol godziny...a najlepsze bylo to ze to wszystko dzialo sie na lekcji...pani do nas "Jak chcecie to idzcie sobie...ja wszystkim wpisze nieobecnosc i jush"...wszystko bylo by dobrze gdyby nie Monika...bo kujonka jeb...glupia nie chciala isc...no to inni jak jush uslyszeli ze jedna osoba nie idzie...to tesh postanowili nie isc...super zgrana klasa poprostu...a takie Moniki to tylko wyrznac z tego swiata...po lejbach odprowadzilem Ule do domciu...jak zwykle zreszta...potem z OLEM i Wojtasem poszlismy do Misi...w Sobote bylem umowiony z OLEM do Bartka...a potem mialem isc do Uli...i tak od 15 do 17 posiedzielismy u Bartka...a potem ja wybilem do Uli...i...a z reszta...nie bede tego opowiadal...to bedize nasza tajemnica jak wtedy bylo...i co wtedy sie dzialo...W niedziele mial do mnie wpasc o 14 OLO...wyszlo na to ze przyjechal o 16 X/X/...W poniedzialek wiem tylko tyle ze odprowadzilem Ule do domu po sql...a potem mnie magiczne bobry porwaly...bo nie wiem co sie potem dzialo...i nawet moj notatnik mi nic nie mowi...bo  zapisane mam tak "pon-             "...nic tam nie ma...to jedzmy dalej...we wtorek byl u mnie OLO...i jak jush sobie odjezdzal ode mnie czyli gdzies tak o 19...chyba o 19...to nas taka faza zlapala...zaczelismy sobie wyobrazac co by sie stalo jak by go samochod potracil...bo OLO jak jedize do mnie albo ode mnie to slucha sobie grajacego Johna...i bylo kilka fajnych pomyslow co do tego przejechania...ale to trzeba widziec...bo sie nie da tak o sobie opowiedziec takich rzeczy...W srode mialem fajne przebudzenie...po ciezkiej bitwie z budzikiem...a wlasciwie z komorka (SE k300i XDXP)...otworzylem oczy i pierwsze slowa jakie wypowiedzialem to "JEBANA SZKOLA!!!!!"...a wlasciwie je wykrzyczalem a nie wypowiedzialem...w sql na w-fie zrobilem sobie mala sesje zdjeciowa dziewczyn z mojej klasy XDXD...ale wszystkie zdjecia pousuwalem bo sie na mnie jedna osobka wkurzyla troszeczke...XDXD...ale byly fajne...a na matmie jak mnie Kozak nie ugryzl...normalnie myslalem ze mu glowe urwe...tak mnie napier...bolalo...a taki slad mialem ze ohoho...2 dni czerwona reke w miejscu wbica sie jego zebow w moja reke mialem...a wlasnie...w srode ucieklem sobie z 2 ostatnich lekcji...to byl pierwszy raz od poczatku zimy...pierwszy i ohoho...na 100000000% nie ostatni...bo w lecie to ucieczki to codziennosc...wiec w srode 12 kwietnia 2006 roku zaczalem moj sezon ucieczkowy...a jak moj to i tesh Mastiego, Kozaka i Szczepana...po lekcjach jak zwykle odprowadzilem Ulcie do domciu...W czwartek spotkalem sie z Ula, Misia i OLEM...i nie bede opisywal nic...bo mi sie nie chce...ale bylo zajebiscie...W piatek...czyli wczoraj takze spotkalem sie z Ula, Misia, Olem, Wojtasem a potem z Bartkiem...i tesh mi sie nie chce tego pisac co tam sie dzialo...no to to by bylo na tyle
Wiem ze nota moze byc troche nie dopracowana...i nudna...ale to przez to ze pisalem ja na sile...bo strasznie mi sie nie chcialo pisac dzisiaj...ale jakos wyszlo...i nawet nie jest dluga ta nota...i sory za ostatnie 2 dni...ale nie moglem albo nie chcialem ich opisywac...to co moglem opisalem...i mam nadzieje ze sie podobalo...a jak nie to nie moj problem...tylko wasz...
Podrawiam Ule (Busiolek dla Ciebie), Misie, OLA, Wojtasa, Bartka, Kozaka, Mastiego, Szczepana i cala moja klase...
Aha i jeszcze chcialem rzyczyc wszystkim wesolego jaja...
Przecineczek te sprawy i po mesku...wiadomo o co cho...a jak nie wiadomo to wasz pech...NARA!!

 

lol-chs : :
kwi 01 2006 Perfect
Komentarze: 22

 Dzisiaj przywitam was troche inaczej niz zawsze bo z lekka nuta angielskiego...Godbye...yyyyyy...czekajcie czekajcie...to chyba nie to...sprawdze w slowniku... (17 min. pozniej) No jush wiem...to nie mialo byc Godbye...tylko Helo...a nie nie...to nie tak sie pisze...HELLO!!!...no nareszcie...Powiem wam szczerze ze ta note pisze w nie najlepszym humorku...bo w ostatnich dniach zdazylo sie cos co sprawilo ze nie chce mi sie za bardzo zyc...ale wszyscy mi mowia ze bedzie dobrze...no to ich poslucham bo mam nadzieje ze maja racje...dobrze ze nie mowi mi tego Szczepan...bo jak by mi powiedzial ze bedzie dobrze...i jak ja bym sie go posluchal...to nie wyszedl bym na tym za dobrze...co nie Masti??...chodzi mi o wycieczke na moja dzialke...mam nadizeje ze to pamietasz...chociarz watpie zeby ktos zapomnial  o takim czyms...Owa (aaa...tutaj sie popisalem znajomoscia jezyka) wycieczka miala miejsce dzien przed dniem wagarowicza...kiedy to zanosilismy rzeczy na dzialeczke aby potem je spozyc(znowu zaszpanowalem slownictwem) nazajutrz (i znowu szpan XDXD)...Szczepan wyskoczyl ze zna krotsza droge...taaaaaa...po straceniu jakis 10 min znalezlismy sie na..nie nie...nie na dzialce...gdzie by tam...NA POLU!!! X/X/X/...zeby to bylo jeszcze suche pole...a tam w piz** blota bylo...stracilismy jakies pol godzinki...ale w koncu dotarlismy...dobrze ze byl snieg...bo bylo sie czym umyc...No i od tej pory jush nie slucham Szczepana...jak bym go sluchal to bym w zimie w...jak to sie mowi...jezuskach (sandaly) zapindalal...Dobra mniejsza z tym ze jestem smutny...bo ta historia z dzialka to tylko powod przez ktory lepiej nie sluchac Szczepana...W tej calej sytuacji wspiera mnie dzielnie OLO...za co wielkie dzieki brachu...no i moze troszeczke...ale to troszeczke Kozak...Ale tak na serio to gdyby nie OLO i Kozak to ja bym utonal we wlasnych lzach XPXPXPXP...A i wiecie co ja wam jeszcze powiem...szkola mi tesh nawet troche pomaga...bo w sql zapominam o tej calej sytuacji...bo tam sie nie mozna nudzic...ani myslec o takich sprawach...jak wlasnie ta moja...OLO mam nadzieje...i to wielka ze Tobie sie takie cos nigdy nie zdazy...ale jak jush sie niestety zdazy...to zawsze mozesz na mnie liczyc...Ale mam nadzieje ze nie bedizesz musial tego sprawdzac czy mozna na mnie liczyc...Dobra...nie wiem czy to zauwazyliscie...ale to jest dopiero poczatek...a ja sie tak rozpisalem...czyzby to byla dluga nota??...a to sie okaze...Napewno nie bedzie dluzsza niz OLOwa...bo ten cwaniak to pisze note z 2 tygodni...a ja skromnie po 8 dniach...Wiec OLO musze chyba zlozyc poklon...i przyznac sie ze przegralem ta wojne...bo jak ty masz zamiar pisac tak zawsze...po jakze "krotkim" czasie...to ja wymiekam...ja tak poprostu nie moge...nie moge zawiesc mojich czytelnikow XDXDXD...No to teraz jush chyba moge zaczac pisac o tych 8 fajnych dniach a zarazem chyba jak na razie najgorszych w mojim zyciu...Dobra to jedziem...
 Czwartek byl ostatnio opisywanym dniem...wiec wszystko teraz zaczne od piatku...Wiec w piatekdzien zaczal sie jak kazdy inny...z tym ze bardzo ucieszyla mnie czwartkowa wiadomosc ze w piatek na szczepienie...co oznacza to ze ide tylko na 3 lekcje...BOSKO....a jeszcze bardziej rozbawilo mnie to ze niby w piatek mielismy pisac kartkowke z fizy...tak zacieszalem ze ja nie bede tego szita pisal ze nie wiem...jak sie potem okazalo kartkowki nie bylo X/X/X/X/...czekajcie czekajcie...musze sobie paluszkami...znaczy sie kosteczkami strzelic...albo szczelic...jak kto woli..........o jush...dobra jedziem dalej...po 3 lejbach na szczepienie powedrowalem...i nawet mnie laskawie tatus zawiozl...:):)...a...i musze wam powiedziec ze ja to sie na narkomana idealnie nadaje...bo jush mnie te strzykawki nawet nie ruszaja...pffff...strzykawka...co to jest dla mnie strzykawka...wole strzykawke niz ugryzienie komara...bo te to dopiero skubane sukinkoty...nie dosc ze parkuja sobie za darmo to jeszcze tankuja za darmo...dziady jedne...ale jak mam tak cierpiec za to zeby bylo jush lato...to jak dla mnie bomba...bo jush niedlugo lato YEAH!!!!!!!...tzn nie tak nie dlugo...bo dopiero co poczatek wiosmy swietowalismy...ale co tam...jakies 2 miechy jeszcze i bedzie cieplusko jak w piz...bardzo cieplo bedzieX)X)X)...dobra dobra...koniec tego marzenia...po szczepieniu jush tak wesolo nie bylo...bo do domku wracalem sam...a tatus mi obiecal...obiecal...(ta...wierzyc mojemu tacie) ze po mnie wpadnie...tylko mam mu dzynka puscic...dzynek poszedl...a ja jak jush dotarlem do domciu...to patrze a tu tatus dzwoni...i sie pyta gdzie jestem bo on na mnie >jush<...czeka pod szpitalem...ta >jush<...jush to ja w domu bylem...ale dobra...naszczescie szpital mam przed nosem...i daleko nie musze zapylac...po szczepieniu...hmmm...co ja potem robilem...chyba wlasnie chodzi o to ze nic nie robilem...aaaaaaa...wlasnie...umowilem sie z Kozakiem ze na zajutrz (ponownie szpan slownictwem) mamy isc do OLA...no to polece jush to tej soboty...bo w piatek jush nic nie robilem..tzn wydaje mi sie tak...bo pewnie i cos robilem...mama mi chyba cos do obiadku dala...jakie grzybki chalucynki albo co...bo ni ch...bo nic nie pamietam...o czekajcie czekajcie...cos mi swita ze w piatek chyba na obiadek byly jakies grzybki...osz ty w morde kopany...XXX...yyyyyy....ale mnie lekka schiza zalapala...dobra...potem popytam mamy jak to bylo...dobrze ze mnie gdzies do lasu nie wywiezli...chociarz moze i bylo by dobrze...bo nie dowiedzial bym sie o pewnej rzeczy...mianowicie (jeju ale ja to jush poprostu wymiatam tym jezykiem...tzn jezykiem polskim...bo mojim to wymiatam lepiej niz...no nie wiem...np lepiej niz Korzeniowski chodzi XDXD) tej przez ktora jestem ze tak powiem rozbity...chociarz probuje sobie z tym radzic...dobra koniec uzalania sie nad soba...Nareszcie powoli i zgrabnie jak zgrabny jest tyleczek niemowlecia...nie nie...moze zly przyklad...zgrabnie jak zgrabny jest tyleczek Golcowej (no teraz to jush nikt nie ma watpliwosci co do tej zgrabnosci...a tak dla niewtajemniczonych to Golcowa to taka nauczycielka z mojej szkoly...jeju...boska poprostu) doszlismy do soboty...Jush pewnie zapomnieliscie ze w sobote bylem umowiony z Kozakiem do OLA...jak jush sie jakims cudem...no wlasnie...moze ja nie bede przechodzil odrazu do tego ze bylismy u OLA...tylko najpierw powiem jak my tam doszlismy...wlasciwie to ja sam tego nie wiem...ale jakos sprubuje to opisac...no wiec wybralismy...dobra nie bede sciemnial...ja wybralem nie za komfortowa trase...ale jak ja to czesto mowie hardcor...no i tak tesh bylo...hardcor na calego...a ubaw po pachy...dobra sory...moze nie ubsaw...tylko bloto po pachy...jeju...bylo masakrycznie...ale gorzej niz tam na poniedzialkowym polu ktore opisywalem na poczatku noty nie bylo...w trakcie tego jak szlismy to wymyslilismy (ale rym) ze bedizemy >polukac< tic taci...bo nam sie nie chce szczeka ruszac...no to co mam nie polykac jak moge polykac...wiec polykalem...zycie tic tacow z sekundy na sekunde robilo sie coraz bardziej...czekajcie bo mi tu mucha lata nad monitorem...(pol roku pozniej...nie no sciema...1 min. pozniej)...no jush sobie nie polata...bo jej skrzydelka powyrywalem...spoko spoko...raczki umylem...no to cisniemy dalej...wiec zycie tic tacow robilo sie bardziej...a nie moze inaczej...bo zycie tic tacow nie robilo sie...tylko wlasnie tu jest szkopol ze sie konczylo...najpierw polknalem 1...potem 2 na raz...a potem to jush chyba z 10 na raz...MNIAMCIU...I tu nagle jak mi cos nie zaswitalo w muzgu...i mowie do Kozaka ze jestem ciekawy jak potem bede to wydalal ze tak powiem...XDXDXDXDXDXDXDXDXDXD...Ale pomyslow to mielismy sporo na ten temat...ale nie bede jush mowil jakie to byly pomysly...U OLka posiedzielismy jakie 4 h...pogralismy...w Trackmanie...polecam gierke...jest wyrabana w kosmos...i jak nagle przyszla kolej Kozaka do grania to ja postanowilem ze nie puszcze mu tego tak latwo...i troche hardcoru bedzie mial chlopak...sprzedalem mu lepe na jego dluga...chuda...i...dobra styknie tyle...szyje...jak mi nie przypieprzyl w nos...JEJU!!!!!!...i to jeszcze z lokcia...no bo jak by inaczej...po co klepnac jak mozna zaje...przywalic z lokcia w nos...no po co??...pytajcie Kozaka bo ja nie wiem...nos to chyba mi sie wgniutl...a nie nie...przepraszam...na poczatku to myslalem ze mi sie obkrecil wokol glowy i wrocil na miejsce...a dopiero potem czulem jak by mi sie wgniutl...potem przez 3 dni nie moglem ruszac nosa...a kichanie...MASAKRA...a ja jeszcze przeziebiony leTko bylem...okolo 19.30 a my z Kozakiem wyruszamy do naszych...no co za glupia pipa...mucha mi znowu tu lata...ide zabic dzi...ta glupia muche XPXP...(20 sek. potem)...no i jush ma za swoje piz...glupia mucha XDXD...no to jedziem dalej...no to wyruszamy do naszych domkow...upssss...Damian zostal dopuszczony do glosy...czyzby cos wymyslil glupiego?? no jak nie jak tak...i znowu wymyslilem hardcorowa trase...i to byl ZAJEFAJNIE GLUPI POMYSL...ciemno jak w pizd...strasznie ciemno bylo...a my przez jakies dzialki pocinamy...Kozak to mial pelne...naszczescie bokserki...bo mu wszystko nogawkami wylecialo...i nie walilo...nie no sciemniam...nie wiem co tam mial pod spodniami...ale napewno to bylo po same brzegi wypelnione...a czym to sobie sami na to pytanie odpowiedzcie...idziemy idziemy...i Kozakowi zachcialo sie wspominac "Piłe" (taki film)...a tam koles porywa ludzi i ich zabija...ale nie tak normalnie...tylko psychicznie chorymi sposobami XDXDXD...dobra wiecej nie mowie...bo jak ja sie tu rozpisze to zaraz caly film opowiem...a a 2 czesc...wiec troche tego moge opisac XPXPXPXPXP...to dla takich ktorzy tego nie ogladali...ale nie wiem jak tego filmu mozna bylo nie ogladac...dobra wracam do noty...no i jak jush powspominal ten film....to nagle...yyyyyyyyyyy...cos nie tak...zwykle powietrze nie pachnie spalonym cialem...jakis zbieg okolicznosci albo nie wiem co...ale nie sciemniam nie koloryzuje...smierdzialo jak by ktos zwloki jakies palil...no to wtedy nas taka schiza zlapala ze postanowilismy troche pobiegac...pobiegac??...chyba spierdalac!!!!!...dopiero jak sie zmeczylismy...czyli na piekarach A...to postanowilismy dac sobie siana...bo co bedizemy sie jak jakies dzieciaki zachowywac...pfff ...No a potem jush do domku...tylko jakies pol godzinki sobie na przystanku posiedzielismy...I zlozylismy sobie obietnice z Kozakiem...ze on dotrzyma slowa to w to nie watpie...ale co do mnie to....hmmmm....pozyjemy zobaczymy...Po tym jak ze ekscytujacym dniu nastapila niedzela...tutaj napisze tylko dwa slowa...STRASZNA NUDA...caly dizen w domu...nic nie robilem...tylko na kompie siedzialem...Poniedzialek...a widzisz...w poniedzialek byly rekolekcje...czyli dla mnie wolne XPXPXP...nie tylko dla mnie...W poniedzialek spotkalem sie z OLEm i Kuba...napierw mialo byc tylko z OLEm ale potem sie wbil jeszcze Kuba...i wyszlo tak...ze zawedrowalismy na miasto...w miescie do McDonalda...OLO nam postawil wszystko...bo mamony to on mial troche w kieszeni...i jakos tak dziwnie wyszlo tak ze stracil 40 zl...jak on to zrobil to ja nie wiem...on zreszta tesh nie wiem...przez park do OLA doszlismy...a wlasnie...ja tak gadu gadu...a tam goraco jak w piecu bylo w ten poniedzialek...ja w bluzie to tam sie rozplywalem...a OLO sprytny cwaniak wyskoczyl sobie w samej koszulce...to fajnie wygladalo...OLO w koszulce...ja w bluzie...a Kuba w kurtce XPXDXPXDXPXDXP...i sie ludzie na nas jakos tak dziwnie patrzyli X/XD...U OLA dlugo nie posiedzielismy...ja troche sobie w Trackmanie pogralem...i do domciu zawijac czas...Z nosa mi leTko cieklo...to Kuba zazucil mi chusteczkami...i byly mienTuskie...a ze mienTuskie...czyli nie takie wcale zwykle...to sobie je tak sprytnie do kieszeni wcisnalem...ze chyba Kubus sie nawet nie skapnal...do domu wracalismy chyba jakas godzine...gdzie normalnie idzie sie pol...ale ten upal to nas rozwalil...i nie za bardzo bylo jak szybko wracac...bo nogOm sie nie chcialo chodzic...picia nic nie bylo...myslalem ze z kaluzy zaczne pic XDXD...ale jakos dotarlismy...To by bylo na tyle co do wtorku...yyyyyy...poniedzialku przepraszam...Teraz dopiero bedzie wtorek...Na poczatku plany byly takie ze ja z OLkiem to pujdziemy sobie do Misi...my tu przychodzimy po nia...a tu nima...i co tu robic...to postanowilismy isc do mnie do domciu...idziemy idziemy i Ulka dzwoni do mnie i sie pyta gdzie my sie podziewamy...i wyszlo na to ze bylismy jakies 500 metrow od siebie...i sie spotkalismy...Ulka ciagle cos mi tam gledzila ze chce zebym wyszedl na rower...bo ona byla na rowerku...a ja myslalem ze mam rower rozpindolony...ale jak sie potem okazalo rower funkiel nowka nie smigany...no dobra troche smigany...bo ma 6 lat...ale jezdzi jak trza...i nie wyszlismy na rowerki...z Ulka jakies 2 h sobie posmigalismy po dworze...Sie w koncu z Miska ustatwilismy ze po nia znowu wpadniemy...no i wpadlismy...i jush na szczescie byla w domku...z Miska kolejne 2 h na dworku...Bylo bardzo fajnie...sympatycznie...i jak na moj gust za krotko...Nastepnie do domku powedrowalem...OLO podobnie...przychodze do domku...wlaczam Tlen...bo ja to mam Tlen...a nie tak jak wy wszyscy...Gadu Gadu...tandeta...Tlen Rulez...no wiec wlaczam Tlen...i niestety musialy na mnie czekac bardzo...ale to bardzo bardzo bardzo bardzo zla wiadomosc...po ktorej nie moge sie posklejac jush 4 dzien...ale nie bede wam jush o tym gadal...Sroda...hmmmm...sroda byla podobna do niedzieli...czyli nuda...ale OLO wyskoczyl mi z propozycja wyjscia jutro na rowere...no wiec wzialem rower na warsztat i go troche podpicowalem...umylem...pozprawdzalem chamulce...i tak dalej...wszystko GIT...W czwartek nareszcie bylo nawet fajnie w sql...tzn tam zawsze jest fajnie...ale bylo nawet wesolo...tzn tam zawsze jest wesolo...ale...oj wiecie o co mi chodzi X]X]...Na biologi byl temat o...hmmmm...nie pamietam...a moze inaczej...nie wiem X]X]X]...bo nie sluchalem...ale dobry byl motyw kiedy pani powiedziala do Kolczyka..."Wiesz co Michal...ty to masz chyba móżdżek a nie mózg"...no to co Kolczyk bedize gorszy...nie bedzie sobie dawal w kasze dmuchac...i powiedzial..."No to co, a pani tesh ma móżdżek"...yyyyyyy...czy to bylo zgodne z prawem...wyzywanie nauczyciela...mnie to tam zwisa szczerze mowiac...ale sie pani leTko wqrwila...i powiedziala ze >Michal jest chamski<...jakies wielkie odkrycie to to nie bylo...ale dobra...ja bym raczej powiedzial ze jest poj**** jak sam sku****...i mozna by bylo gorzej...ale nie zebym ja Kolczyka nie lubial...bo tak nie jest...to ze jest poj**** to pozytywnie oczywiscie...a i na bioli pani przesadzila do mnie Lysego...bo Kozaka w czwartek nie bylo...no i z Lysym wyobrazalismy sobie przyszlosc Bobana ...Boban w przyszlosci bedize pracowal w markecie na dziale mrozonki...i po latach pracy dorobi sie wlasnego sklepu z mrozonkami...a specialnoscia sklepu beda pyzy...firma bedize sie nazywala Boban Company...XDXDXDXD...Na reli babka zazucila taki tekst do Agaty..."Agata po co ci bierzmowanie jak ty ciagle gadasz" ...yyyyyyyyy...co ma jedno do drugiego...kto mi powie??...bo ja i Szczepan nie wiedzielismy...to ja w koncu do Szczepana..."To tak jak co ma piernik do wiatraka"...no i sie zaczelo...potym tekscie przez pol lekcji myslelismy ze Szczepanem co tak naprawde ma ten piernik do wiatraka...i wkoncu wymyslilem...ale nikomu nie powiem...sami sie domyslcie...ja nie po to 22,5 min. myslalem nad tym zeby wam teraz wszystko wyspiewac...nie nie...nie ma tak latwo...po sql bylem umowiony z OLkiem na rowery...na rowery??XXX...no nie wiem czy my na tych rowerach wowle cos pojezdzilismy...w sumie to OLO wpadl tylko po to zeby mnie poskladac po wtorkowej wiadomosci...i mu sie udalo...chociarz nie tak do konca...ale jest lepiej niz wczesniej...jeszcze po Kozaka wpadlismy...to sobie u niego na podworku posiedzielismy...A teraz dzisiejszy dzien...niby dzisiejszy a cos malo pamietam...ale postaram sie sobie przypomniec...hmmm...o czego by to wowle tak zaczac...moze od tego ze Kozak to dzisiaj mnie oswiecil normalnie...wyskoczyl z tym ze Odra...Odra dobrze widzicie...plynie w Legnicy...yyyy...czyzby cos nie tak??...hmmmm...no ja nie wiem...jak dla mnie to tu wszystko jest ok...nie wiem jak dla was...nastepna ciekawostka jaka mnie oswiecil to bylo to ze powiedzial mi ze watr jest zimny...ameryki to on nie odkryl...ale dobra...niech sie cieszy chlopak...Na geografi babka sie zapytala klasy czy wiemy co sie rymuje ze slowem "Co"...a Kolczyk na cala klase..."JOOONNNNNDDDDROOO" ...chyba mialo byc cos innego...ale dobra...po lekcjach postanowilismy z Mastim i Szczepanem sobie dac troche w szyje jak to powiedzial kiedys dyrek na lekcji...no i tak tesh zrobilismy...po 2 "Dogi" (tak nazywamy "Dog In The Fog") na glowe...Szczepan jak zwykle zajeba...upity...mi sie nawet w glowie nie zakrecilo...po Mastim widac bylo ze on to chyba nawet alcoholu nie poczul w tym piwie...dla niego taki browarek to jak soczek malinowy dla Szczepana...nie no sory...jak woda...bo soczek to i tak dla Szczepana za mocny...po tym jak wypilismy zadzwonila mamuska Szczepana...chlopak mial za 10 min byc na chacie...a zajeb..upity jak ch....jak dziki...i co tu robic...tak mu adrenalina podskoczyla ze mu ten alcohol sie zmyl...chlopak byl tak trzezwy jak Masti po 0,5 (czyli trzezwy)...tylko po chipsy poszlismy...serowe...zeby nie walilo z buzi...ja jush tu mysle ze dzien skonczy sie lipnie...czyli ze reszte przesiedze w domu...a tu nagle OLO wyskakuje o 17:00 ze na dwor mu sie zachcialo...no dobra...co mam sobie nie wyjsc jak sobie wyjde...niby znowu na rowerek...ale to tylko taka przykrywka...bo my z tymi rowerkami to tak zeby tylko latwiej bylo po wiadukt sie dostac...bo potem to jush prawie na piechote wszedzie zapylamy...jeszcze po Kozaka wstapilismy...a potem po Misiora...bo dziewczynie zachcialo sie na dwor tak samo jak OLkowi...na dworku jakies 2,5 h posiedzielismy...bylo tak samo jak we wtorek...czyli sympatycznie...smiesznie...milo...i znowu za krotko...tylko ze tym razem nie czekaly na mnie zle wiesci w domku...bo nie czekaly na mnie zadne wiesci...a teraz siedze jush od jakis 3 h nad ta nota...a tak wlasciwie to ja ja zaczalem wczoraj...a dzisiaj koncze...razem jakies 4 h nad nia siedzialem...bo to niby taka prosta sprawa taka nota...ale jednak nie taka prosta...bo trudna XPXPXP...co nie OLO??...NO to ja jush...hmmmm...no moze nie jush...tylko dopiero bede konczyl ta note...
 Mam nadzieje ze ta nota wam sie podobala...i jak po przeczytaniu jej bedziecie mieli jakies problemy ze wzrokiem to nie do mnie...tylko do okulisty XPXPXP...Mam rowniez nadzieje ze ta nota bedze dluzsza od OLkowej...chociarz smiem w to watpic...Palce to mi poprostu odlatuja...i zaraz ida w zasluzony spoczynek...spokojnie...nie umieram...tylko spac ide...bo ja tu na mojim budziku widze jush...OOOO MAMO!!!!!!!!!!!!!!...1:31...nie 13:31 tylko 1:31...JEJU!!!!!!...fakt ze to nie jest tak pozno ale pisac note o tej godzinie...yyy...no niech bedize...ale tym razem jak dla mnie nie bomba...Jezeli nota jest za dluga to piszcie w komentach...nastepna postaram sie napisac krotsza...ale niczego nie obiecuje...Nastepna powinna byc jakos tak w srode...bo szykuje sie fajny tydzien...
 No to jeszcze tylko standardowo pozdrowie OLA (dla niego najwieksze dzieki bo gdyby nie on to nie pisal bym tej noty...tylko trwaly by przygotowania do mojego pogrzebu) Misie, Anie, Kozaka, Mastiego, Szczepana i Moja Cala Klase...
 
 C U !!
 
 

lol-chs : :