Najnowsze wpisy, strona 1


mar 11 2006 Tost, Kino, "Dzien X", Kozak Mistrzem W Plywaniu...
Komentarze: 13

 Siema...=]=]
 Na poczatku chcial bym sie przyznac ze wiem ze zawalilem sprawe...mialem pisac co 3 dni XDXD...Ale jak widac nie wyszlo...No ale pisze po tygodniu...i to i tak nie jest tak zle...Bo Olo nie pisal 1,5 tygodnia :P:P...A ja sie do jego poziomu nie bede znizal...A notke pisze dopiero dzisiaj bo...no wlasnie....dlaczego??...sam nie wiem dlaczego dopiero teraz...tak wyszlo XD...Moze nie mialem czasu...a moze cos inengo XD...nie wnikajmy...No wiec w tej nocie opisze caly tydzien...wiec oderazu ostrzegam...moze byc DLUGAAAAAA ta nota...
 
 Wiec zaczne od wtorku...A od wtorku poniewaz to poniedzialek opisalem w ostatniej nocie...Wiec wtorek byl taki ze polazlem do sql..standardowo zreszta...Pierwsza lekcja...chemia...oprocz nauki (kto sie uczyl to sie uczyl X]) to dostalismy niezly opierdol z Kozakiem...bo sie ponoc zle zachowywalismy XDXD...No nie wiem...jak na moj gust...to to bylo standardowe zachowanie...jak na kazdej innej lekcji...fakt ze my z Kozakiem to nie aniolki...no ale nie bylo tka zle...ale dobra...nie wnikajmy XD Drugi polak...hehehe...jakos tak niechcaco zapomnielismy obaj z Kozakiem ksiazek...ale zupelnie nie chcaco...co nie Kozak...no i tak nam sie nudzilo...ze postanowilismy pogadac sobie...ale nie normalnie...tylko na kartce...tak wiecie jak XD...no i tak soibe gadamy, gadamy...i nagle ja do Kozaka..."Ale Szczepan ma pryszczaty ryj XD"...Kozak..."Prawie jak Masti"...Ja..."Prawie w tym przypadku robi mala roznice XDXD"...lekka polewka z Kozakiem...Potem rela...to tego nie chce mi sie pisac...i domek...bo anglika nie bylo :D:D:P:P...We wtorek po sql to siedzialem sobie w domciu...aaaaaaa...i Olo do mnie przydreptal...to wyszlismy na dworek...a cel byl taki ze poszlismy do Carrefoura po kwiatki dla Misi...z okazji dnia kobiet...a wczesniej byl jeszcze kisiel i budyn...Sroda...tutaj to bylo i fajnie i glupio...Fajnie bo byly fajne lekcje...czyli np. takie jak polski...jakims dziwnym sposobem Kozak we wtorek przewidzial ze w srode nie wezmie znowu ksiazek...ja jakims dziwnym sposobem tesh ich nie wzialem XDXD...i znowu z nudow se gadalismy...na karteczkach oczywiscie...bo tak normalnie to "Przypal" ...po polaku nastepna fajna lekcja to matma...a wlasciwie dla mnie to to raczej byla muzyka...standardowo jak zawsze nic z niej nie wynioslem...tylko moze tyle ze pustsza o troche pradu baterie z mp3 XDXD...A i na matmie to sobie pocialem rece...tzn se na niej pomalowalem cyrklem...ale tak naprawde to bylo to po to...bo...no dobra...musze to powiedziec...chcialem zobaczyc jaka bedzie reakcja Uli na to...chcialem sprawdzic czy sie o mnie martwi itd...sprytne to bylo :D:D...A po lekcjach postanowilismy pojsc sobie do Mastiego XDXD...to byl najwiekszy blad tego dnia XDXD...DZIZYS!!!...Co tam sie dzialo...w pewnym momencie postanowilismy sie napic...standardowo XD...no wiec poszlismy do kuchni...standardowo XD...i Masti podaje Kozakowi szklanke...niczym w westernach...tak po ladzie...i niestety...szklanka natrafila na chlebak...:/...upss...cala woda na Kozaka...i jush przeczowalem ze zaraz caly dom bedzie plywal...i tak tesh sie stalo...Kozak wzial szklanke...nalal do niej wody (standardowo XD) i jeb na Mastiego...YEAH...Ja sie jush tu ciesze ze ja jestem suchy...odsunalem sie na ulamek sekundy doslownie za sciane...patrze znowu do kuchni...jebut...Cale spodnie i bluza mokre...nie mowiac o skarpetach...dorba co sie bede pieprzyl...rozwiesilem calego siebie na grzejniku...i zasuwalem u Mastiego prawie nago ( mialem spodnie i koszulke i majtki XD)...Potem przyszedl jeszcze Szczepan...on wchodzi...my jush szklanki pelne wody w rekach...siema siema...tego tamtego...Szczepan wchodzi do kuchni...Masti, Kozak przed nim...ja z tylu...i sie zaczelo...ja pierwszy cala szklanke mu na glowe...odsunalem sie...i wkroczyli Kozak z Masti...Szczepan podobnie jak ja...odrazu sie na grzejnikach rozwiesil...potem troche friraningu XD...wspinalismy sie na sciane ...ale byla faza...Kozak nawet sufitu polizal...No to se mysle co ja bede gorszy...tesh polizalem sufitu...A jak nam sie zachcialo ciukac to postanowilismy usmazyc sobie kielbachy...tzn...kto je smazyl to smazyl...bo jak ja zauwazylem jak to Masti robi...to mi sie szkoda tych kielbas zrobilo...to wzialem smazenie w swoje rece...i wyszlo...a jak wyszlo??...zajebiscie...No bo wkoncy ja robilem :P:P A wlasnie...jeszcze byl kisiel u Mastiego...ale malo bylo...i nie zbyt dobry...to sie nie najadlem go zbytnio...Dalej sie jush nic nie dizalo...wiec teraz czwartek...No wiec po srodzie nastapil czwartek...Pierwszy basen...I odrazu musze pochwalic Kozaka...normalnie jestem z niego dumny...bo na basenie mialismy plywac na czas na plecach XD..."Jak dla mnie bomba"...ale niestety...tylko dla mnie i Mastiego...bo te kaleki...czyli Szczepan i Kozak ponoc nie umieja na plecach...ale to sie okazalo potem czy umieli czy nie...Masti plynal pierwszy...1:00:i pare setnych XD...Potem ja...0:54:79 (mialem najlepszy czas XD:P=])...NO i wkoncu Kozak...i sie okazalo ze jednak Kozak umie plywac na tych swojich plecach XD...czas mial o jakies 60 setnych lepszy od Mastiego...Kozak i lepszy od Mastiego...normalnie niemozliwe...jak on to zrobil to ja nie wiem...ale spoko...ale mowie...chlopak Nobla powinien dostac XDXD...no a Szczepana czasu nie bede podawal...no dobra...musze to zrobic...ponad poltora minuty...cos kolo 1:40:00......ale go zbrechtalismy...hahaha....Ale wkocnu basen musial sie kiedys skonczyc...niestety....bo potem WOS...DZIZYS...2- dostelem z kartkowki na ktora uczylem sie jakis 30 min...i po co to ja nie wiem...W sumie to w czwartek sie nic nie dzialo...oprocz tego ze po sql odprowadzilem Ule do domciu :D...No i nadszedl dlugo oczekiwany piatek...A byl on dlugo oczekiwany poniewaz mielismy isc z Ula, Olem i Misia do kina...ale to po sql...a wiec najpierw sql...Pierwsza lekcja...matma...zastepstwo z Palacowa...LOL...to bylo zajebiste...Palacowa dostala tosta od kogos...i popelnila wielki blad...zostawila tego tosta i poszla sobie gdzies pogadac...to "Debile klasy 1 a"( czyli:Ja, Masti, Szczepan, Kozak, Boban, Lysy, Kolczyk) wymyslili zeby tego tosta troche ztiuningowac XDXD...Masti wpadl na fajny pomysl...Boban podal tosta Mastiemu a Masti niczym "Likitung" (tak powiedzail Boban)(a Likitung to taki Pokemon) oblizal tego tosta z gory na dul...z boku na bok...musze to powiedziec...FFFFUUUUUUUUU!!!!!!!!!!!!!...ciekawe jak smakowalo XDXD...no i Palacowa przyszla... i zjadla tosta...BLEEEE!!...Konic lekcji...Palacowa do nas..."Milego weekendu"...a ja i Boban..."Milego tosta prosze pania"... ...Potem hista...lekka schiza...bo ja mialem tylko 1 ocene jako jedyny z klasy...i nie bylo innego wyjscia niz takiego zeby mnie nie wzial...no i mnie wzial do odpowiedzi...no ale ze ja przeczuwalem to ze mnie wezmie to sie nauczylem tematu...i dostalem 4 :D:D:D:D:D...to sie nazywa "Pajeczy Instynkt" XDXD...Pozniej lekka zmula...i wkoncu fiza:/...nie ze sie ciesze ze fiza...tylko wlasnie na odwrot...pierwsze slowa pani do klasy..."Ostatnia lawka do przodu"...a kto siedzi w ostatniej lawce??...no proste ze ja i Kozak :/:/...no dobra...co sie bedizemy klucic z "Babcia Schiza"...jeszcze jakiego zawalu dostanie albo co...bo to kobieta w podeszlym wieku jest...to postanowilismy ja oszczedzic z Kozakiem XDXD...i przesiadlismy sie do tej "Pierwszej Lawki"...nie wiem dlaczego ona nazywa sie pierwsza...chyba wlasnie dlatego ze ja siedze w niej z Kozakiem...bo nawet jak my siedzimy w ostatniej to i tak ona nazywa sie pierwsza pewnie...ale standardowo nie wnikajmy...to se na fizyce troche pospalem...Kozak potwiedzi...ja doslownie tam spalem..."Ale Przypal"...spac w "Pierwszej Lawce" XDXD...ale bylo fajnie...Nastepnie biola XDXD...tutaj wielki "Zong" XDXD...kartkowka...XDXD...a ja sie standarowo nic nie uczylem XDXD...ale co tam...i tak dostalem 3 :D:D...i to dzieki Wojtkowi...XD...kto by pomyslal ze Wojtek jest w stanie pomoc komus...bo to zazwyczaj jemu sie pomaga...ale spoko...Wojtek otworzyl sobie na legalu na lawce ksiazke...bo wowle na bioli to mozna encyklopedie wyciagac...tylko moj problem polegal na tym ze ja siedizalem w pierwszej lawce XDXD...No ale dobra...Wojtek otworzyl ksiazke (powtarzam sie XD)...i pisal mi na kartce odpowiedzi...sprytne..."Jak dla mnie bomba" :D:D...3 dostalem (znowu sie powtarzam)...No i to byl by koniec...ale tylko sql w piatek...nie noty...spokojnie...No wiec po sql bylo kino :D:D:D...Olo wparowal do mnie...Potem kierunek Carrefour...bo w koncu kwiatow sie zachcialo Uli XD:D...No wiec kupilem...Potem kierunek Ula...idziemy sobie z Olem...a tu jedzie Uli mamusia...ja lekki "Zong"...bo tak z kwiatami se pocinam po drodze XDXD...i tak mi sie dziwnie zrobilo XD...Ale spoko...Mamusia Ulusi nas podwiozla...najpierw po Misie...potem do kina...A w kinie...to bylo tak ze...ze...no nie no sory...znowu nie moge pisac co tam sie dzialo...znowu sprawy prywatne (bylo slodziutko)...no i dizewczyna lekko odbilo XD...i sie zachowywaly fajnie XDXD...Nie mam na mysli ze zle...tylko...ze tak powiem...nieprzyzwoicie XDXD...Po kinie "McSyf"...zjeslismy co trzeba...standardowo oczywicie XD...Potem atmosferka sie troszke zrabala...za co bardzo przepraszam Ule i Misie...No i moze w malym stopniu Olusia :D:)...Odprowadzili my najpierw Misie a Potem Ule do Misiowych i Ulciowych domkow...i powedrowalem sam z Olem do mojego domciu...Olo jeszcze godzinke posiedzial u mnie...i do domciu...A dzisiejszy dzien jest ze tak powiem..."Zakazany"...i nie wspomne nawet jednej literki o nim...Ten dzien nazwijmy jakos...np. "Dzien X"...i zostal on spedzony w standardowym towazystwie...czyli ja, Olo i Kuba...i koniec...jush nic wiecej nie powiem o tym dniu...I w sumie to ja jush koncze...Bo opisalem calu tydzien...Mam nadzieje ze o niym nie zapomnialem...A i sory za to ze duzo uzywalem slowa "Standardowo"...bo to z powodu takiego ze mnie dzisiaj taka bania na to slowo zlapala...
 
 Wiec ostatnia czesc tej noty..."Standardowo" oczywiscie...Pozdrowionka...Wiec pozdrawiam...Kozaka...Misie...Ola...Mastiego...Jego szklanki...Szczepana...Kube...Anie...Pati...Tosta Palacowej...Moje wlasnorecznie smazone kielbaski...I mame Ulci
 
 I "Standardowo... BUSSSIIIACZEK W Pysiaczek Ulci :):)...I Uluś sory za piatek...za to ze cie wkurzylem...ale mam nadzieje ze mino wszystko ci sie podobal dzionek...
 
Jak to Kozak Mowi:
 Koniec
 The End
 Caput
 Finito
 Cya
 Sayo Nara
 
 

lol-chs : :
mar 06 2006 Powrot Kozaka, Zemsta Muraszko. LUPIEZ Kontratakuje,...
Komentarze: 32

 Siema...=]
 Na poczatku chce powiedziec ze nota nie bedzie dluga...Wiec spokojnie...Bedzie opisywala tylko 2 fajne dni...Sobote i poniedzialek...bo w niedziele nic sie nie dizalo...
 
 Wiec zaczne od Soboty...Wiec w sobote przydreptal do mnie Olo...tzn nie dokoncza przydreptal do mnie...ale o tym zaraz...Na poczatku byly wielkie watpliwosci co do naszego spotkania...bo pierwsza wersja byla taka ze mialem isc z Ula do kina:P...Ale niestety nie wyszlo bo Uluś ma kare :(:(...No i potem zgadalem sie z Olem...i umowilismy sie pod wiaduktem...taaaaaaaa...jakos nie za bardzo to wyszlo...bo ja wyszedlem z domku troche za wczesnie...X]Po dotarciu pod wiadukt (dla tych ktozy nie wiedza co to wiadukt to mowie ze to taki most X]) postanowilem isc troche dalej...no i dotarlem na taka jakby lake...tzn ja na to mowie laka...ale to wcale nie jest laka...ale podobne =]...No i patrze i idzie Olo...ja se siadam na laweczke...i czekam na niego az do mnie dojdzie...czekam i czekam...i sie doczekac nie moge...patrze na Ola a on czeka na mnie...i se tak czkeamy na siebie i czekamy i sie do czekac nie mozemy...wkoncu Olo podszedl...ale nie do mnie...no z kad ze znowu...on tylko podszedl o jedna lawke blizej i zasiadl na nie...no to ja postanowilem zrobic to samo...poszedlem...nie no sory...przesunalem sie lawke dalej...X] I nagle slysze z "daleka"..."Co Tam Slychac"...no to co ja mialem cicho siedizec...odpowiedzialem..."Po Stremu" X]...no i sie skonczylo...wszyscy rozeszli sie do domu i zyli dlugo i szczesliwie...nie no sciema...bo dzien dopiero sie zaczal...Z Kopernika powedrowalismy przez A na C (to sa takie piekary dla niekumatych...)...Bo na C musielismy kupic sobie kisiel...No i tak chodzimy od sklepu do sklepu po ten kisiel...i nigdize nie ma...to sie wkurwilismy...i wkoncu Olo poszedl do sklepu i kupil...2 kisiele...ale inne niz chcialem:/...ale i tak byly dobre =]=]...w drodze tu i tam i tam i tu gadalismy sobie...a o czym??...no jak to o czym...o czym ja moge gadac z Olem??...a sami sie domyslcie :P:P...PO zakupie kisielu powedrowalismy go zjesc...aha...a Olo mial przy sobie budyn...to tez go wciumkalismy :P:P...Bylo super...Po tej jakze wysmienitej uczcie powedrowalismy do mnie do domku troche sie ociepilic i cos wciumkac...a potem postanowilismy do Kozaka...wiec powedrowalismy do Kozaka...W klatce Kozaka podczas gdy na niego czekalismy Olo zaczal sie bawic swiatelkiem...i mnie wkurwil:P:P...to wzialem go na "Kartoflaka"( ten kto czytal wczesniejsze noty powinien wiedziec o co cho...a ten kto nie czytal to sie nie dowie...) w sciane wgniotlem...sie jeszcze noga zaparlem o barierke i slysze tylko jakies "AAAAAAAAAaaaaaaaAAAAA"...no to postanowilem go puscic...Potem wyszlismy na dworek z Kozakiem...pierwszy raz od tygodnia go widzialem...to mi sie chumorek poprawil z deczka...Posmialismy sie troche...ja z Olem dokonczylismy budyn bo nam jeszcze troche zostalo...odprowadzilismy Kozaka...I z Olem pod Careffour z predkoscia swiatla...bo tam czekal na niego jego brat...Olo odjechal( ;( )...ja powedrowalem do mojej chatki...i dzien sie skonczyl...
 Nastepna byla niedizela...ale jak jush pisalem to nuda byla...jedyna atrakcja dnia to to ze mnie mama obciela...tzn wlosy mi sciela...
 Nastepny...hmmmm...Poniedizalek...troche ten budyn i kisiel mi komurek pozjadal i mi sie teraz z deka myli X]X]X]...No dobra...wiec jak jush mowilem nastepny byl wtorek....tfuuuuu...poniedzialek...wiec szkola...Uczucia co do tej szkoly mialem mieszane dzisiaj...bo z jednej strony Kozak mial wrocic i tak tez zrobil...a z drugiej strony...nauka...aja dizsiaj nic nie umialem...dopiero w sql sie dowiedzialem co bylo zadane...Pierwszy byl anglik...DZIZYSSSSSS...jaka schiza na angliku:/:/:/...po ostatiej burdzie co zesmy uciekli przez okno...a wlasnie...ja nie opisywalem piatku...tam napewno byly jakies banie...ale najlepsze bylo to ze nie bylo w-f'u...i zastepstwo z Muraszko...LOL...taka banie zesmy rozkrecili ze ona wyszla z sali i nas w niej zamknela...nawet na pzerwe...to ja se mysle co bede siedzial na przerwie w sali...Marzena, Magda, Szopa, Ja, Moskal, Szczepan i Masti wybilismy sie przez okno:P:P...i ponoc miala byc jakas lipa...ale narazie nic nie gadaja...moze zapomnieli X]X]...Dobra wracajac do poniedizalku...na angliku taka schiza ze slyszalem jak Szczepan za mna oddycha...a znalaz on sie tam bo Muraszko na poczatku lekcji glosem niczym Hitler powiedziala..."Siadac osobo!!!!!!"...wszyscy jush karteczki szukuja...tylko ja nie...bo ja to odrazu wiedizalem ze nie bedzie kartkowki...i nie bylo...tylko kazala osobno siadac:P:P...potem wyskoczyla z jakims zadaniem domowym...;;;;;;;;;;;;;;...o co cho??...jakim zadaniem??...potem sie okazalo ze bylo...nawet 4 zadania do domciu zadane :/:/:/...i ja z mojim pechem musialem zostac wziety do przeczytania mojego zadania domowego X]X]X]X]X]...taaaaaaa....no ale dobra...musze sie pochwalic...za to ze nic nie mialem...i za to ze robilem dopiero jak mialem czytac to dostalem 4+...to sie nazywa miec talent:P:P:P...dzisiaj tesh cos zadala...ale ja nie zapisalem...i znoowu bedize zong ;;;...Nastepna matma...ale nie ma Plutowskiej:P:P...ale zato byla Palacowa(zajebiste nazwisko...Palac)...a to jest jeszcze gorsze stworzenie niz Plutowska...no i mnie z Kozakiem zlapala bania...ja se rysowalem serduszko...ale nie takie zwykle...tylko takie zajebiste:P:P:P:P:P:P:PP:P:PP:P:P:P...Potem zlapala nas ostra bania z Kozakiem...ja do Kozaka..."Ale mnie mama chuowo sciala"..a Kozak..."CO?? CHUJA CI MAMA OBCIELA??!!!!" ...to bylo ostre...w sumie to z calej lekcji zapisalem tylko temat...ktory brzmial..."Zadania Tekstowe"...i nic wiecej...Kozak cos tam naszrajbal...Potem technika...z nasza kochana pania Jaworska.......tam jak zwykle bomba...tylko Kozak sie troche zmulil...znowu nic nie zapisalem...bo po co??...jakies 10 razy chodzilem do kosza...bo mi sie nudzilo...Potem polak...na technice zorjentowalem sie ze nie wzialem polaka do sql wowle......ale na polaku zastepstwo...czytalismy jakiegos "Don Kichota"...dorba sory...koto czytal to czytal...:P:P:P:P:P...mi sie za bardzo nie chcialo...wiec bylem w tych ktorym sie nie chcialo...najlepsze bylo jak na glos czytala Marzena...w sumie to nie czytala...bo to co ja slyszlaem to bylo cos w stylu takiego glocheg "MHAMAHMAMAHMHMHMHAMMAHMHAMAHA MHMAHHAMHMYHMMYHMMYHYYYM:... Jakos tak to wygladalo...potem bylo lepiej...Ni chuj nie rozumiem tego tekstu...bo nawet nie probowalem sie nad nim skupic...Potem ostatnia lekcja...Hista...YEAH!!!...Jak ja to kocham...jeszcze z Pichla...no cudo poprostu...ja nic nie umim bo mi sie nie chcialo uczyc...i nagle slysze..."Do odpowiedzi!!!!!"...o kur!!!!...schiza ostra...i tu nagle "Glóch"...czyli jeden numer ode mnie...bo ja mam 5 a ona ma 6...Cegla spadla mi z serca:P:P...bo kamien to za malo powiedziane...W polowie lekcji zauwazylem...lypiez??...nie nie...to byl raczej LUPIEZ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!... na glowie Kozaka...DZIZYSSSS!!!!...ile on tego tam ma...powinien robic za te maszyny co nasniezaja stoki...potem zaczal sie bawic tym LUPIEZEM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!...tzn. zaczal se go trzepac:P:P:P...nawet wpadl na pomysl zeby go zbierac na swoj czarny piornik:P:P...Bania z LUPIEZUUUUUUUUU!!!!!!!!!!! sie skonczyla...i Kozak..."piernal"...bo ja myslalem ze on piernal...tzn nie tylko ja...cala klasa tak myslala...a on ponoc tak o reke zrobil...nie wiem czy mu wiezyc...ale dobra...niech mu bedzie...No i w sumie to by bylo na tyle...
 
 Dobra...na poczatku troche przesadzilem z tym ze nota bedze krutka...ale wyobrazalem sobie ze bedzie krotka...wiec sory wielkie...ale mam nadizeje ze sie nie nudziliscie...i mam jeszcze nadzieje ze dobrze opisalem ten dzien...a jak o czyms zapomnialem to na komentach cos mowcie to dodam...
 
 Teraz tylko pozdrowionka...Wiec pozdrawiam: Anie, Miske, Pati, Mastiego, Szczepana, Kozaka (dzieki ze nareszcie wrociles do sql...)...i Ola
 
 A teraz BUSIIII... A wiec BUSSSSSSSSSSSIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIII dla ULUSIIIIIIIIII:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*(dlaczego wczoraj zmienilas opis??byl taki fajny :(:(:(:(:(:( mam nadzieje ze wiesz o ktory opis mi chodzil)
 
 

lol-chs : :
mar 02 2006 SQL w Czwartek
Komentarze: 11

 Siema =]
 Pisze to note bo dzisiaj byl jeden z lepszych dni w sql od ferii...dzisiaj byl czwartek...2 marca 2006 roku :P:P...Co prawda dzien dzien sie jeszcze nie skonczyl...ale bylo zajebiscie w sql i musze to opisac...Mam nadzieje ze dzisiaj jeszcze bedize fajnie...i moze napiszez jeszcze 2 note z dzisiejszego dnia.
 
 Dzien zaczol sie tak jak kazdy inny...no dobra nie kazdy...bo cale szczescie sa jeszcze ludzie na tym swiecie i sobote i niedziele mamy wolna...Wiec dzien zaczol sie nie jak kazy ale jak wiekszosc dni...Wstalem ubralem sie...itd. ...I tutaj kolejna zmiana w charmonogramie...nie poszedlem po Szczepana...bo "chory" jest i na basen nie idzie...no wiec do sql podreptalem sam...i czekam i czekam opd sql i nikt nie przychodzi...i dopadla mnie straszliwa mysl ze na basenie bede sam...no wiec czekalem czekalem i nagle zjawil sie Plis...pogadali my i zauwazylem odjezdzajacy autoban (autobus)...Wiec wlazlem do niego i z predkosia swiatla wywiezli mnie pod basen...A pod basenem czekal na mnie Masti...i normalnie tak sie ucieszylem...bo samemu plywac to cos nie tak... a gdy sie przebieralismy przyszedl jeszcze Kolczyk...i bylo nas 3...w sumie to na basenie sie nic nie dizalo...ale tylko na basenie...wiec przejde dalej...Nastepny byl WOS...i tutaj zaczal sie fazowy dzien w sql...W polowie lekcji Pati zapatrzyla sie na Marzene...i Pichla jak to Pichla musial cos powiedziec...i zapytal sie Pati "Ty Rudkowska jestes jakiejs innej....opcji ze sie tak na Kozlowska patrzysz czy co??"...i zaczela sie rozmowa o Paradzie Równości...Pichla pytal sie Pati czy ona uczestniczy na takich paradach...to Pati na to ze tak...przez jakies 10 min. Pichla gadal o tym...Potem byla biola...na poczatku siedzialem sam...ale zobaczylem Kolczyka siedzacego obok mnie i go zawolalem zeby usiadl ze mna...no wiec ten sie przysiadl i zaczela sie bania...Pani powiedziala cos co Kolczykowi nie pasowalo...wiec Kolczyk jak to Kolczyk musial zarzucic jakims tekstem...i zarzucil..."ALE TOILET BAYBE!!!!!"...<lol2>...Potem pani mowila cos o konkursie...i powiedziala " I Nie Mam Sie Czego Zlapac"...odrazu wszyscy skojarzenia...Szczepan w ostry brecht... a pani znowu..." No Co Sie Smiejecie...Ja Naprawde Nie Mam Sie Czego Zlapac"...nagle Kolczyk poszedl sobie...patrze a on siedzi sobie na kompie (bo w sali od bioli jest komp)...nie wiedzialem co on robi ale potem wyszlo ze cos szuka bo go pani prosila...tylko kiedy go prosila to ja nie wiem...no wiec szuka i szuka i nagle zlapal sie za glowe...ja patrze a ten sebil wszedl sobie na stronke
www.googole.pl ...nagle 5 chlopakow pod monitor i ogladamy...a pani nawet nie mowila zeby to wylaczyc...tylko jakies "Odejdzcie" za plecami slyszalem...Kolczyk zszedl z kompa...a raczej zostal wyrzucony...pani zamknela strone...a raczej probowala zamknac...bo zanim sie zamknela to ja zdarzylem sobie jeszcze co nie co popatrzec...nagle slysze ze Agata zaczela cos mowic a Kolczyk znowu swoje teksty..."Zamknij Sie...Gombko"...i zaczela sie rozmowa o "Sponge Bob" (taka kreskowka na MTV)...Kolczyk namalowal se go na zeszycie...nawet mu wyszedl...Potem muza...z Klockiem...tak sie ucieszylismy ze go widzimy ze nie wiem...spoko kolo z niego...poczatek lekcji i Kolczyk dostal pale...nawet Klocek nie zdazyl sie nagadac...szkoda ze siedzialem na koncu...bo slyszalem tylko ostry brecht z przodu...czyli Boban, Lysy i Pati...ostro brechtali...jak sie potem dowiedzialem z nosa Klocka...a ten kto zna Bobana wie ze on to ma odpaly z byle gowna...jak sie zawalil dach w...no wlasnie gdzie?? bo jush nie pamietam...mniejsza z tym...wiadomo o co cho...no to jak sie zawalil dach to ten debil pewnie lezal na ziemi i brechtal z Mirkiem...potem Klocek przesadzil Lysego...a gdzie go przesadzil??...no kto zgadnie??...no jak to gdzie...do mnie:P:P...ale nie zaluje...bo mielismy ostra banie...ja z ryja Lysego a on z ryja Klocka...nie wiem czy to zauwazyliscie jak to inglisz brzmi..."KloCKa"...hehehe...Lysy opowiedizal mi jakis kawalo broszce (wszyscy z mojej klasy wiedzac co to brocha...reszta niech sie domysli) albo pierogu (jak kto woli), ruskich, i lekarzu...kawalu nie pamietam za bardzo al byl taki ze jak mi go opoiwedzial to lezalem na podlodze jak Boban z Mirkiem podczas zawalenia sie dachu...po opowiedzieniu kawalu Lysy zostal posadzony jeszcze dalej...a ze ja siedzialem w ostatniej w lawce to lysy wlasciwie nie zostal posadzony gdzie indziej tylko kazano mu stac pod oknem...polecialy jeszcze 3 paly...Bobana wyzucil Klocek za drzwi...stal tam do konca lekcji...POtem rela..tu nic nowego...jak zwykle sie wbilem na rele...Potem matma...ostatnia lekcja...YEAHHHHHH!!!!...Wiec na matmie to bylo tak...usiadlem sobie ze Szczepanem...nagle wyszlo sloneczko...swiecilo jak na Saharze...a ze ja i Szczepan mamy zegarki...i dawno sie nie bawilismy to postanowilismy se poswiecic...wiec madry Damianek zaczal swiecic Plutowskiej po oczach:D:D...nic nawet nie powiedziala...ale dobra...pomyslalem ze nie bede se lipy robil...bo mogla by sie wkurzyc...potem zaczelismy obydwaj swiecic w tablice...na ktorej robil cos Kolczyk...spoko...ten sie troche powkurzal...nawet probowal zdmuchnac "Kroliczka" z tablicy...ale mu nie wyszlo...probowal go zlapac...tesh mu nie wyszlo..ale to bardzo dziwne...bo jak na moj gust to powinien go zlapac...ale dobra...nie bede sie klucil...Plutowska zobaczyla ze sie bawie zegarkiem i sie pochwalila ze tesh ma taki zegarek...fakt ze ja mam meski zegarek a ona jest kobieta...ale spoko...tesh nie bede sie klucil...na koncu lekcji Plutowska oglosila zawody sportowe...i Boban zglosil sie na ochotnika...TAAAAAAAAAA!!!!!!!...Boban i zawody sportowe...jak to Szczepan wymyslil...zawody w "Zejsciu Do Sklepu Na Dole I Kupienie Mirkowi Nalewki"...to bylo dobre...i w sumie to by bylo na tyle...pewnie o czyms zapomnialem i czegos nie napisalem ale dobra...najwyzesz potem cos dopisze...dzien moze w nocie nie byc opisany smiesznie...bo nie da sie tak idealnie opisac zajebistych sytuacji...to trzeba poprostu zobaczyc...A niedlugo dzien kobiet...i nie bedzie on taki jak myslalem ze bedzie...niestety...no ale co zrobic...ale my tu jush plan mamy ulozony i dzien kobiet dla jednej...nie no sory...mam nadzieje ze dla dwoch kobiet bedize z lekkim opuznieniem...ale zato bedzie fajowy...no nie OLO??...My sie jush o to postaramy zeby byl fajowy;];];]
 
 Teraz pozdrowionka...wiec na poczatku Anie...jush sie pogodzilismy...i jest fajnie i wowle...Kube...Ola...Mastiego...Szczepana...Pana Klocka...Lysego...Bobana(sportowca za dyche)...A teraz Busiaczki...wiec busiaczki dla nikogo innego jak dla Uli...i to nie zwykle busiaczki...bo WIELKIE BUSIACZKI...
 
 

lol-chs : :
mar 01 2006 Wtorek, Sroda, Szatnia, Pingiel, Pewna Osobka...
Komentarze: 15

 Siemka...=]
 Znowu pisze za szybko...bo 2 dni minely...no ale co zrobisz...jak trza to trza...a wlasciwie nie trza tylko nuda...ale zrymowalem...i oprocz nudy to postanowilem dbac o tego bloga...a nie tak jak z tamtym...ze napisalem 3 noty i nara...nie nie...o ten blog bede dbal...noty raz na 3 dni...i czasami czesciej...np. tak jak dzisiaj...
 
 No to zaczne od wczoraj...a wiec wczoraj byl wtorek...a we wtorek dzialo sie tyle ze byla szkola...Wiec dzien zaczol sie tak...nie nie...moze inaczej...bo dzien 29 lutego skonczyl mi sie tak ze poszedlem o 1.30 w nocy spac...no i potem zaczol sie od nowa...No wiec dzien zaczol mi sie na nowo o godzince 8...a wlasciewie o 8.15...bo jak wstalem o 8 to postanowilem pospac jeszcze do8.05...potem do 8.10...potem o 8.15 moj budzik mnie zdolal zbudzic...ale walczylem z nim ostro...no ale wkoncu buudzi to budzik...jak kiedys wygralem z budzikiem to wstalem o 12...i do szkoly jush nie poszedlem :P:P...wiec w tej nierownej walce wole przegrywac...no ale dobra...Wiec wstalem o 8.15 ubralem sie i podreptalem do sql...a dzien wczesniej Szczepan sciemnil mi ze mamy na 8.50...ale jak sie potem w polowie drogi do sql (od Szczepana polowa drogi do sql to jakies 15 metrow...no ale spoko) mielismy na 9.40...ja mu to mowilem...ale on ze nie...no bo po co...mamy na 8.50...bo po jakiego wala spac sobie godzinke dluzej...no to se pomyslalem ze moze chlopak ma racje...no i sie wrobilem w ostry bigos :P:PNo ale dobra...wrocilismy do mnie na chate...na szczescie nie mam za daleko do sq...wiec mozna spokojnie chodzic sobie na wagary do domciu...potem lekki kicik tatusiowi czy kto tam jest w domu ze lekcji nie mialem ostatniej...albo jak to czasami bywalo 5 ostatnic;];]...i siedzi sie w domu...no wiec siedzielismy sobie w tym domu ze Szczepanem...troche se jeszcze na kompie posiedzialem...no i ponownie wyruszylismy w dluga droge do sql...w sql prawie nic sie nie dzialo...1. chemia...pierwszy raz z chemi rozumialem temat...2. polski...zmula z dawidowicz...bo zastepstwo...a wlasnie...bo jak by ktos nie wiedzial to nasza klasa ma takiego farta ze mamy polaka z dyrkiem...Szanownym Panem Duzym Wasem...idol Kozaka;];];]...3. tesh polak...czyli to samo co wczesniej...4. rela...o i tam sie troche dzialo...bo przed nasza klasa lekcje mial Szczepana brat...xywa Marecki...no i zaczal cos o jakims telefonie napieprzac...no to ja mowie...ze taniocha...ze jakas lipa za 5 zl...ze staroc itd. ...Marecki sie wkurzyl i zawolal Kartoflaka...widzac po ich zamiarach to chyba chcieli mnie...hmmm...zabic??...nie nie...raczej chcieli mnie wgniesc w sciane...bo mnie jakos tak dziwinie w sciane barami przygniatali...ale spoko...uratowala mnie pani katechetka...potem jak zreszta co religje poszedlem na nia...a nie powinienem bo ja na rele nie chodze...ale spoko...5. anglik...przed ostatnia lekcja z praktykantkom...szkoda...bo byla fajna...nie ze z wygaldu...bo tutaj to raczej nie blyszczala...ale fajnie prowadzila lekcje...no i do  domku...No i tutaj to sie zdziwilem...ja se wchodze do mojego wlasnego domu a tu co??...Olo ciumka obiad...pierwsza rzecz jaka widze po przyjsciu ze sql do domu to Olo jedziacy...a wlasciwie ciumkajacy obiad...chamstwo poprostu;];]...no ale zjedlismy...posiedzielismu na kompie...Olo powiedzial mi zajebista rzecz...ale nie moge wyjawic...ale Olo patent miales zajebisty...noralnie Nobla powienienes dostac...no a po tym siedzieniu u mnie w domku nadszedl czas na wyjscie z niego...bo bylismy umowieni z pewna osoba...no wiec poszlismy do tej osoby...posiedzielismy z nia...polazilismy po dworku...sory ze tak malo pisze ale nie moge powiedziec gdzie bylismy...mam nadzieje ze wybaczycie;];];]...po jakis 3 h wrocilismy do somku i Olo pojechal do domku...ja sie pouczylem jakies 3 minutki...bo nic nie mialem do nauki...obejrzalem se "Cienka Czerwona Linie" poraz 100000000000000...ale film zajebisty...normalnie tesh Nobla powinien dostac...tylko koncowka smutna...jak zabili glownego bohatera...tam to normalnie lzy to mi tryskaja z oczy a nie leca...nie no sciemniam...nie plakalem ale naprawde smutno koniec...potem lulu...i sroda...Tutaj to jush bez zadnych bledow na 8 do sqlki...w sql przez caly dzien przygotowywalem sie do spr. z fizy...a oprucz tego to jak zawsze...choociarz nie...tutaj blad...nie bylo tak fajnie jak zawsze...bo Ania mnie troszku wkurzyla...Kozaka nie bylo znowu...pani praktykantka poszla w piz...poszla sobie...i spr. z fizy...ale oprucz tych strasznych rzeczy bylo fajnie...na w-fie se w piNNNg poNNNga popykalismy...dostalem w du...dostalem od Szczepana 2 razy i od Mastiego raz...sie troszke wkurzylem...a wlasnie...a przed w-fem byla mala bujka...tzn nie bujka...klasa Mareckiego miala w-f z nami...i Kartoflak mnie zauwarzyl...zaczol biec...a raczej szybko kroczyc...ja zamknalem sie szybko w szatni...i trzymalem drzwi...nagle cala klasa rzucila sie na drzwi zeby mi pomoc...ale nie dalismy rady...bo do nich dolaczyl jeszcze Bzdziwgwa...zlapali mnie w trojke (Marecki, Kartoflak, Bzdziagwa) i znowu probowali wgniesc do sciany...zburzyli mi wlosy...dostalem liscia od Bzdziagwy (ale takiego lekkiego na rzarty)...ale nie dalem za wygrana...Kartoflak dostal buta ode mnie w dupe ;];];]...no i to chyba bylo by na tyle...po powrocie do domu zadzwonila do mnie Ula...pogadalismy 11 min. (ta to rachunek za telefon to bedzie miala ostry bo to nie pierwszy raz tak telefon) a teraz siedze jush od jakis 2 h nad blogiem...bo najpier mi sie cos skopalo...a teraz pisze note...a wlasciwie ja koncze...
 
 Na zakonczenie jeszcze pozdrawiam...Ule...sory jej nie pozdrawiam....ja caluje...i to bardzo goraco ja caluje:P:P Teraz pozdrawiam...Miske......Olka...Anie...Kube...Szczepana...Mastiego...Pania Praktykentke...i w sumie to by bylo na tyle... Narazie i do nastepnej noty...czyli za jakies 3 dni...
 

lol-chs : :
mar 01 2006 Kino
Komentarze: 0

Siema...Ostatnia notke pisalem przed wczoraj...no i mojim zdaniem to jest za szybko na nastepna...ale nie mogl bym nie opisac tego dnia. Wiec zaczelo sie to tak ze od tygodnia bylismy umowieni z Ulą, Olem i Miśką do kina...no i przyszedl dlugo oczekiwany piatek...no i ja sie tu jush ciesze jak male dziecko z klockow lego...iiii...i tu nagle dzwoni mamuska ze dostala wezwanie do szkoly...nie wie w jakiej sprawie wiec mam niby czekac na nia w domu...a ja nie moglem czekac bo bylem umowiony do kina...wiec kminie i kminie czy czasem nie zrobic tak zeby jednak pujsc do kina...no ale bym mial taka lipe ze ja pindole...ale co tam...pomyslalem sobie ze nie moze sie wszystko spieprzyc przezglupiego Dominika...wiec postanowilem isc do kina wbrew woli mamuski(=D)...no i jush przychodze do domku...iiii...tatus mowi ze nigdzie nie ide bo musze czekac na mamuske...no ale ze tatus to tatus to powiedzialem mu cala historie z tym pajacem i zadzwonil do mamuski i powiedzial ze moge jechac...nawet mnie podwiozl do Uli. No i dopiero teraz sie zaczyna cala fajna historia...Wiec gdy Ula wyszla ze swojego przepieknego domku (nie sciemniam) powedrowalismy na przystanek gdzie mielismy sie spotkac z Miska i Olem...no ale ze bylo jeszcze duzo czasu to powedrowalismy po Miske...a tu sie okazuje ze Miska z Olem jush poszli...i sie minelismy...wiec Ula szybko telefon (moj bo na swojim nie ma kasy) i dzyn dzyn do Miski...no i sie zgadaly...i sie narescie spotkalismy...Ula z Miska jakies tam przytulanki...a ja z Olem nasze przywitanie...czyli hyhahohe rekomoma i jest...no i powedrowalismy do biedronki po bilety...i ja musialem moja madra karteczke wyciagnac...nie wazne jaka karteczke...a Ula sie wkurzyla ostro...potem musialem ja przepraszac (nie ostatni raz w tym dniu) no ale mi wybaczyla...Wkoncu dojechalismy do kina...zajelismy nasze miejsca...jak to miska powiedziala nie do konca nasze...ale po pewnych poprawkach juhs nasze...jeszcze sie nie zaczal film a madra Ula co zrobila...byla tak zafascynowana tym dniem ze co...no co??...no jak to co...porwala swoj bilet...i jak jush go porwala to dopiero sie skapnela ze go porwala...no ale dobra...wkoncu sie zaczol film...i tutaj nie bede duzo pisall bo to tu jest dosc ze tak opwiem prywatnych spraw...moge tylko napisac ze ja z Olem to troszke spalismy...ja tylko slyszalem jak sie cisgle Miska z Ulka brechtaja....Ale wowle bylo cudnie...czasami az za cudnie (:P:P:D:D). Jak skonczyl sie film to Uli i Misce zachcialo sie gum (ale takich zwyklych do zucia) no i poszlismy do kiosku...tam znowu mialy obie ostra banie...nie wiem nawet z czego...no ale dobra...nastepny cel pizzeria...za duzo ludzi...wiec poszlismy do mc donalda...tam zjedlismy co nie co...Ula znowu sie na mnie wkurzyla...po raz 3...2 nie opisywalem bo to nasza sprawa...no wiec poszlo o to ze za duzo powiedzialem co mozna by bylo kupic za 5000 zl...wkurzona Ula wyszla z mc donalda z Miska...a ja z Olem zostalismy...
-spokojnie Olo wroca
-no nie wiem
-spokojnie
-no nie byl bym taki spokojny
-mowie ci wroca
No ale nie wrocily...i musielismy je gonic (:P:P)...To w sumie bylo by na tyle...bo to ze wrocilismy na piekary A odprowadzilismy Miske a potem Ulke nie bede jush pisal...ale wiedzcie ze bylo FAJnie...potem nie chcialem puscic Uli do domu...bo nie chcialem zeby sie jush konczyl tak CUDNY dzien...No ale niestety sie skonczyl...Wrocilem z Olem do mnie do domku...Olo poczekal na brata...az po niego przyjedize...Olo odjechal...ja poszedlem do mamy na kazanie w sprawie sql...mamuska pogadala 10 min (tak jak sie spodziewalem) i przyszedl Kubus do mnie...i dalej jush nie musze chyba pisac bo kazdy wie co sie dzialo...czyli dzialo sie to ze byla bania...No a teraz siedzie o 10.16 i koncze jush note...mam nadzieje ze dobrze opisalem ten CUDNY dzien i o niczym nie zapomnialem...i sory ze nie
napisalem co dzialo sie pod czas filmu ale to naprawde nie wasza sprawa...No wiec koncze jush ta notke..i pozdrowionka: szczegolnie dla Uli...dla niej tesh wielkie BUSIIIIIIIIII, dla Misi, Ola, Ani ktora jest na mnie zla ( :(:( ), Kuby...mojej zajebistej klasy...aha i Kozaka ktory mnie wspiera przed zasnieciem na lekcjach...wielkie dzieki brachu :) No to zegnam ozieble z lekka nuta ironi (jak to mowi mamuska Olka) i do nastepnej notki...ktora bedzie czuje bardzo szybko...bo moze w poniedzialek

lol-chs : :